O projekcie:
„Europa z pierwszej ręki” to cykl dyskusji z ekspertami i europarlamentarzystami na temat najważniejszych działań i inicjatyw Unii Europejskiej organizowany we współpracy z Przedstawicielstwem Komisji Europejskiej w Polsce. W roku pandemii wirtualne spotkania dotyczyły kwestii budżetu Wspólnoty na lata 2021-2027, Funduszu Odbudowy, polityki wspólnotowej względem Zielonego Ładu i stanowiska UE wobec działań prodemokratycznych na Białorusi.
Plan odbudowy UE po pandemii Covid-19
Unia po Brexicie jest inna nie tylko dlatego, że wyszedł jeden z większych płatników. Jest i będzie inna także dlatego, że konieczne będzie stworzenie nowych mechanizmów pozyskiwania funduszy na zewnątrz – mówił podczas wirtualnego spotkania w ramach projektu „Europa z pierwszej ręki – dyskusje o Unii Europejskiej” poseł Jan Olbrycht, stały sprawozdawca PE ds. budżetu.
Celem debaty „Plan odbudowy UE po pandemii Covid-19 – Nowe pieniądze, nowe możliwości” było omówienie wyzwań, jakie w obliczu nowej perspektywy finansowej na lata 2021-2027 postawiła przed państwami Unii Europejskiej pandemia COVID-19. Jak zauważył europoseł Jan Olbrycht, Unia Europejska jest teraz w szczególnym momencie. Po Brexicie i w rzeczywistości pandemii debata na temat kształtu UE nabiera innego znaczenia. Chodzi o to, czy w następnych latach Unia Europejska będzie silnym podmiotem, czy będzie mocno zintegrowana – ocenił. Sprawozdanie z debaty.
Poseł przypomniał, że na skutek Brexitu i zaplanowanych w nowej perspektywie budżetowej zwiększonych wydatków na obronność i ochronę granic, dziura w unijnym budżecie na następne lata sięgnie 24 mld Euro rocznie. By znaleźć te pieniądze trzeba albo w radykalny sposób zwiększyć wpłaty do Unii, albo stworzyć nowe dochody własne, albo radykalnie ciąć wydatki. Państwa członkowskie, szczególnie zainteresowane polityką spójności i rolnictwem, nie zgadzają się na cięcia. Podobnego zdania jest PE. Jest jeszcze opcja forsowana przez tzw. państwa skąpe – Finlandię, Szwecję, Holandię i Austrię, która opiera się na ograniczeniu Unii – wyjaśnił poseł sprawozdawca dodając, że stanowisko Parlamentu Europejskiego nie zakłada ograniczeń, ale znalezienie dodatkowych źródeł finansowania. Przyznał jednak, że nie wiadomo czy zgodzą się na to wszystkie państwa Wspólnoty.
Poseł Olbrycht nie ma wątpliwości, że jesteśmy w momencie historycznym dla wspólnoty. Tylko teraz można zmienić sposób podejścia do UE i zaproponować długofalowy kredyt, który trzeba będzie spłacić. Unia po Brexicie jest inna nie tylko dlatego, że wyszedł jeden z większych płatników. Jest i będzie inna także dlatego, że konieczne będzie stworzenie nowych mechanizmów pozyskiwania funduszy na zewnątrz. Żeby je znaleźć, trzeba stworzyć nowe dochody własne Unii – jak dodał poseł, ma w tym pomóc Next Generation UE, który jest kompleksowym programem wzmocnienia Wspólnoty w innowacyjnych obszarach gospodarki. Przypomnijmy, Komisja Europejska zaproponowała, żeby zapożyczyć się na rynkach finansowych na 750 mld Euro, a następnie udostępniać te pieniądze rządom jako pożyczki albo granty.
Jak podkreślił poseł Olbrycht, fundusze pomocowe dla państw – członków Unii w ramach programu pożyczek czy grantów od Komisji Europejskiej są środkami dodatkowymi, niezależnymi od planowanego właśnie budżetu na lata 2021-2027. Next Generation to środek nadzwyczajny, na cztery lata, będący pomocą dla państw dotkniętych pandemią koronawirusa. Program ten powinien wspierać państwa w walce z przyszłymi skutkami pandemii, takimi jak spadek PKB czy wzrost bezrobocia. Co ważne, te pieniądze pochodzą spoza budżetu. Można będzie je wydawać przy pomocy mechanizmów budżetowych, ale będą traktowane jak dochód zewnętrzny. Nie będzie to deficyt budżetu – tłumaczył poseł.
Jan Olbrycht przyznał, że kryteria podziału tych środków już teraz wzbudzają ogromne emocje. Na podstawie propozycji Komisji Europejskiej, wzmocnionej następnie przez Francję i Niemcy, powstała symulacja z którą zapoznały się wszystkie państwa. W przypadku Polski przymiarki te, jeśli się potwierdzą, tzn. konsekwencje pandemii będą tak poważne, jak wstępnie założono, sięgają kwoty 63 mld Euro. Jak podkreślił poseł, będzie to realne pod warunkiem, że niekorzystne skutki pandemii będą się długo utrzymywać. Jako przykład podał poziom bezrobocia wśród młodych ludzi. Jeśli po jakimś czasie poprawi się, Polska kolejnych środków nie dostanie, a trafią do kraju, gdzie będą bardziej potrzebne.
Wśród warunków koniecznych do uzyskania pomocy w ramach NGUE Jan Olbrycht wymienił konieczność przedstawienia programu odbudowy gospodarki po pandemii i uzyskania na niego zgody Komisji Europejskiej. Państwa nie tylko będą musiały pokazać w tym programie, jak zamierzają np. pomagać służbie zdrowia, ale jak w ramach tej pomocy zamierzają wykorzystać priorytety innowacyjności czy zielonego ładu – wyjaśnił poseł. Innym ważnym warunkiem jest to, że nawet jeśli dane państwo otrzyma wsparcie, to, jeśli będzie następować poprawa, wypłaty kolejnych transz będą wstrzymywane. Jeżeli skutki pandemii dla gospodarki będą nadal bardzo poważne, będziemy mogli dostać więcej, ale może dla dobra naszej gospodarki lepiej, żeby pieniędzy było mniej, ale i skutki pandemii były łagodniejsze? – pytał Jan Olbrycht.
Poseł zwrócił uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt. Pozyskane w ramach programu pomocowego pieniądze trzeba będzie spłacić ze wspólnego, unijnego budżetu. Parlamenty narodowe będą musiały zgodzić się na to, a to oznacza, że za siedem lat trzeba będzie albo podnieść składki, albo stworzyć nowy dochód Unii Europejskiej, albo radykalnie ciąć środki. Wokół tego na pewno będzie gorąca atmosfera – mówił gość.
Gość dyskusji był także pytany o finanse dla Polski w ramach budżetu na lata 2021-2027. Wiadomo, że udział Polski w nowej perspektywie będzie mniejszy, bo z powodu wyjścia głównego płatnika i niechęci państw narodowych do zwiększania składki, pula budżetowa do podziału będzie mniejsza. Rozwiązaniem dla poprawy tej nierównowagi będzie udział w NGUE, ale fundusze te w przyszłości także trzeba będzie spłacić.
Poseł, pytany o to, czego obawia się najbardziej w toku dyskusji o finansach Unii, powiedział, że tendencji wśród państw najbogatszych nie tylko do zmniejszania funduszu pomocowego, ale też do cięcia budżetu. Gdyby taki scenariusz miał być realny, Parlament Europejski będzie bardzo poważnie rozważał odmówienie zgody na budżet, a brak zgody PE uniemożliwia realizację całego pakietu. Uważamy, że nie da się jeszcze bardziej ograniczać budżetu. Nie ryzykowałbym specjalnych prognoz, ale powiedziałbym, że przed nami bardzo poważna dyskusja. Dla niewtajemniczonych dyskusja ta dotyczy tylko pieniędzy. W praktyce będzie to dyskusja o przyszłym kształcie Unii – mówił.
Na koniec gość spotkania był pytany o jaką Unię Europejską chciałby walczyć. Uważam, że dla Polski najbardziej korzystna jest Unia silna, więc chciałbym, by droga, którą teraz rozpoczynamy doprowadziła do tego, że za siedem lat Unia Europejska będzie spłacać kredyty nie ze składek, ale z dochodów własnych. Jestem przekonany, że to dobry kierunek, a wspiera to zdecydowana postawa państw najbogatszych, Francji i Niemiec, którą, mam nadzieję, poprą inne państwa.
Unię Europejską stwarzały katastrofy, a rozwijały kryzysy
Pandemia COVID-19 jest okazją do zacieśnienia współpracy w ramach UE i przedkładania działań wspólnotowych nad interesy państwowe – mówił dr Marek Prawda podczas debaty „Solidarnie wobec przeciwności – Czy Europa ma nową opowieść?” Spotkanie było podsumowaniem orędzia o stanie UE wygłoszonego przez Przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen.
Debatę „Solidarnie wobec przeciwności – Czy Europa ma nową opowieść?” poprowadził redaktor Maciej Zakrocki a gości przywitała ze studia w Krakowie szefowa ISS Anna Szymańska-Klich. Jak zauważył dr Marek Prawda, pandemia stała się nieoczekiwaną zmienną weryfikującą wszystkie dotychczasowe ustalenia dotyczące funkcjonowania wspólnoty w nowej perspektywie budżetowej. Sprawozdanie z debaty.
Dlatego już teraz uważa się wystąpienie Ursuli von der Leyen za historyczne. Nie bez znaczenia jest także fakt, że było to pierwsze wystąpienie programowe przewodniczącej KE od objęcia przez nią urzędu. Dla przewodniczącej Komisji to taka sytuacja w której powinniśmy zbudować nową opowieść dla Unii Europejskiej, ja bym powiedział, że to opowieść ‘Solidarnie wobec przeciwności losu– zauważył dr Prawda nawiązując do tytułu debaty.
Jak uzasadnił, po pierwszym etapie rozwijania się pandemii, który był czasem chaosu i przedkładania indywidualnych interesów nad wspólnotowe, państwa członkowskie UE zaczęły stawiać na działania solidarnościowe. Chodzi o to, żeby ta umiejętność reagowania, ta nauczka, stała się takim unijnym DNA, żeby to wbudować na przyszłość – podkreślił dr Prawda. Zapowiedzią tych zmian może być otwartość państw Wspólnoty na pożyczki zewnętrzne dla całej wspólnoty z przeznaczeniem na pomoc dla państw biedniejszych i bardziej doświadczonych niezawinionym kryzysem wywołanym pandemią. By można było wdrożyć te mechanizmy, konieczna jest zgoda państw silniejszych, m.in. Niemiec czy Francji. Według dra Marka Prawdy jest duża szansa, by działania te zintegrowały wspólnotę w większym stopniu, niż dotychczas. To wspólne zaciąganie długów polega na tym, że korzysta się z wysokiej wiarygodności krajów najbogatszych, doświadczenia krajów bogatszych dla krajów, które są w gorszej sytuacji – dodał dyrektor Przedstawicielstwa KE w Polsce.
Jak przypomniał, pandemia stała się okazją do zweryfikowania planów związanych z budżetowaniem Wspólnoty do 2027 roku. Kiedy wybuchła pandemia, Unia stanęła przed dylematem, czy wycofujemy się z naszych ambitnych celów i wszystko przeznaczamy na ratowanie naszej gospodarki, czyli albo odbudowujemy świat, który znamy, wraz z jego dysfunkcjami, albo robimy coś innego, żeby jednak inwestować w zmianę, bo jak odbudujemy ten stary świat, to za pięć lat za nieporównywalne pieniądze i tak będziemy musieli zrobić to samo – tłumaczył Marek Prawda. Jego zdaniem zgoda na wspólne zadłużanie się w ramach programu „Next Generation UE” jest niepowtarzalną okazją do większego zacieśnienia wspólnoty, bo zaciągnięte zobowiązania w równym stopniu obciążą kraje biedniejsze i bogatsze. Dzisiaj mamy ten krok w kierunku ściślejszej współpracy nie dlatego, że jakiś mądrala usiadł i to wyrysował, tylko dlatego, że jest to kwestią przetrwania – jak dodał dr Prawda, przeciwnicy Unii ściślejszej współpracy niczego w zamian nie proponują. Unię stwarzały katastrofy, a rozwijały kryzysy. Taka sytuacja, że trzeba jakieś nadzwyczajne pieniądze zorganizować, tego dobrowolnie nikt nie zrobi. Musi być jakiś dramat, zagrożenie. W tym sensie pandemia, to wielkie nieszczęście jest szansą na przekroczenie własnego cienia. Ja bym stawiał na skuteczność tego nieszczęścia – dodał.
Dyrektor Przedstawicielstwa KE w Polsce odniósł się także do innego, silnie akcentowanego w wystąpieniu Ursuli von der Leyen wątku praworządności. Wielokrotnie powiedzieliśmy, Unia musi teraz wziąć ostry zakręt, jak się bierze zakręt, trzeba mieć dobrą przyczepność, wartości są taką podstawą tej przyczepności.(…) Z całą pewnością jest okazja do zdania sobie sprawy, jak bardzo one są ważne – zauważył dr Prawda. Jak tłumaczył, wiele państw Wspólnoty nie wyobraża sobie dawania pieniędzy krajom, gdzie sędziowie mogą ulegać politycznym naciskom, ponieważ jest wiele procesów związanych z wydatkowaniem publicznych pieniędzy, które muszą być bezpieczne dla płatników, dlatego jest dla nich kluczowe, by sędziowie byli politycznie suwerenni. Jak dodał Marek Prawda, deklaracje, że obie te kwestie zostaną ze sobą powiązane przekonały część państw do projektu podwójnego budżetu Unii: Kraje, które trudno było przekonać do wydania dużych pieniędzy, zostały uspokojone tym, że będzie bardzo rygorystycznie przestrzegana warunkowość ekonomiczna i prawna.(…) Myślę, że ta warunkowość z całą pewnością zostanie, dzisiaj jest pytanie w jakiej postaci – jak dodał, trwają prace nad aktem prawnym w randze rozporządzenia, który ma rozstrzygać większością kwalifikowaną konkretne przypadki nieprzestrzegania praworządności przez jakieś państwo. Prezydencja niemiecka szuka formy, która byłaby do zaakceptowania przez wszystkie strony.
Nie jest tak, że wystarczy nam teraz definiować dobre społeczeństwo, pomyślność i postęp w języku sukcesów gospodarczych. Nie wystarczy dzisiaj mówić o logice wzrostu gospodarczego. Dzisiaj, jeżeli chcemy mówić o lepszym społeczeństwie, musimy uwzględniać również czynniki społeczne, kulturowe i szukać dla nich rozwiązania. Przecież dzisiaj wiemy, że najgłośniej protestują dzisiaj nie ci, którym gorzej, ale ci, którzy doznali względnej degradacji i odczuwają deficyt sensu i bezpieczeństwa. To nowy element, jedna z najpoważniejszych lekcji nie tylko pandemii, ale ostatnich kilkunastu lat – mówił w podsumowaniu debaty dr Marek Prawda.
Jego zdaniem orędzie o stanie UE wygłoszone przez Ursulę von der Leyen sygnalizuje konieczność przemodelowania obecnego rozumienia liberalizmu. W wielu krajach zaczynają się dyskusje o liberalizmie troskliwym, liberalizmie zasad, żeby nie oddać przeciwnikom Unii Europejskiej, przeciwnikom liberalizmu pola na lepszy świat w ramach dominującego w Europie liberalizmu gospodarczego. Mamy tutaj ogromne pole do zmian – podkreślił gość debaty zorganizowanej przez Przedstawicielstwo Komisji Europejskiej w Polsce i Instytut Studiów Strategicznych w Krakowie. Spotkanie odbyło się w ramach cyklu „Europa z pierwszej ręki – dyskusje o Unii Europejskiej”.
Europejski Zielony Ład – projekt na miarę kosmicznej rewolucji
Założenia unijnego projektu Europejski Zielony Ład były tematem debaty w ramach cyklu „Europa z pierwszej ręki” współorganizowanej przez Komisję Europejską w Polsce i Instytut Studiów Strategicznych. Do udziału w spotkaniu została zaproszona Izabela Zygmunt, aktywistka ekologiczna i klimatyczna związana z Polską Zieloną Siecią i CEE Bankwatch Network.
Projekt Europejski Zielony Ład ma potencjał, by wprowadzić Europę w rzeczywistość, której jeszcze nie znamy. To wyruszenie w drogę, która prowadzi nas do jeszcze zupełnie nam nieznanego miejsca- oceniła Izabela Zygmunt, ekolożka i ekspertka debaty zorganizowanej w ramach cyklu „Europa z pierwszej ręki” Sprawozdanie z debaty.
Anna Szymańska Klich, szefowa Instytutu Studiów Strategicznych, rozpoczynając debatę w ramach cyklu „Europa z pierwszej ręki”, zwróciła uwagę, że w rozmowie o Europejskim Zielonym Ładzie kluczowe znaczenie ma program Next Generation UE: Zielony Ład to czysta, ekologiczna przyszłość dla naszego kontynentu i szerzej dla świata. To wymaga wielkiego wysiłku, wielkich pieniędzy i wielkiej transformacji społeczno-gospodarczej. Wobec krajów słabiej rozwiniętych gospodarczo wymagania stawiane przez Unię Europejską są ponad miarę i mogą oznaczać perturbacje społeczne i gospodarcze bankructwa. Dla innych to minimum, obowiązek do wypełnienia, by kolejnej generacji, naszym dzieciom i wnukom, zostawić Europę i świat czystszy, bardziej ekologiczny, lepiej zarządzany i zmodernizowany.
Prowadzący rozmowę red. Michał Olszewski na początek zacytował fragment wystąpienia Przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, która, prezentując założenia koncepcji Green Deal uznała je za tak epokowe, jak lądowanie człowieka na Księżycu.
Izabela Zygmunt zwróciła uwagę, że lądowanie na Księżycu było triumfem technologii i odwagi człowieka w badaniu świata, natomiast w Europejskim Zielonym Ładzie kosmiczna skala dotyczy celów, jakie stawiamy. Jej zdaniem, Europejski Zielony Ład może doprowadzić do zakończenia pewnej epoki przemysłowej i gospodarczej i wprowadzić Europę w nową rzeczywistość, której jeszcze nie znamy. Jak dodała ekspertka, wśród najważniejszych celów projektu jest powstrzymanie zmian klimatu i degradacji środowiska przyrodniczego, czyli niszczenia ekosystemów i wymierania gatunków. Żeby osiągnąć te cele, musimy zmienić wszystko. Nowy Zielony Ład to wyruszenie w drogę, która prowadzi nas do jeszcze zupełnie nam nieznanego miejsca – dodała.
Uczestnicy debaty zgodzili się, że kryzys środowiska przyrodniczego osiągnął już skalę, która zaczyna być zagrożeniem dla stabilności systemu w którym funkcjonujemy. To jest jeden z celów nowego Zielonego Ładu – przywrócić środowisko w którym żyjemy do lepszego stanu, pozwolić naturze z powrotem odżyć i zatrzymać proces jej niszczenia – przyznała Izabela Zygmunt.
Wśród najbardziej palących potrzeb ekologicznych w Polsce wskazała program docieplenia domów i poprawę ich efektywności energetycznej. Wśród innych priorytetowych działań powinna też znaleźć się przebudowa całego systemu – nie tylko zmniejszenie udziału węgla w miksie energetycznym, ale także przebudowa systemu elektroenergetycznego tak, by odnawialne źródła energii mogły w nim funkcjonować.
Wśród priorytetowych celów projektu Europejskiego Zielonego Ładu w Polsce Izabela Zygmunt wymieniła także poprawę jakości transportu: Mamy dosyć duży problem z wykluczeniem transportowym, z tym, że w Polsce nie za bardzo daje się dojechać nawet do dużych miast. Inwestowanie w kolej i transport publiczny w miastach pozwoliłoby z jednej strony mocno ograniczyć emisję, ale przy okazji załatwiłoby nam jeszcze kilka problemów społecznych – tłumaczyła.
Aktywistka Polskiej Zielonej Sieci przyznała, że problemem Polski jest opieszałość legislacyjna towarzysząca wdrażaniu regulacji związanych z nowymi projektami. Wiele z nich nie może ruszyć z miejsca, ponieważ nie rozpoczęły się, albo przedłużają procedury legislacyjne. Jak przyznała Izabela Zygmunt, opóźnienia prawne paraliżują rozpoczęcie inwestycji pozyskiwania energii wiatrowej na morzu czy wdrażania projektów magazynowania energii. Bardzo bym sobie życzyła, żeby oprócz rozmowy o pieniądzach, która jest wszędzie, zacząć również rozmawiać o tym, jak wygląda nasze otoczenie prawne dla transformacji energetycznej. Dla posłów i senatorów jest to bardzo duża praca domowa do wykonania. I pilna – przyznała.
Jak zauważyła ekspertka debaty „Europa z pierwszej ręki”, Polska ma szanse na znacznie większe środki na strategię energetyczną, niż te zaproponowane z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Uważa także, że coraz więcej firm prywatnych jest gotowych inwestować w zieloną energię, bo na tym się zarabia. Jest sporo kapitału prywatnego, który może być zainwestowany w odnawialne źródła energii (…) Środki publiczne nie powinny być traktowane jako główne i jedyne źródło pieniędzy, bo kończy się pewna epoka technologiczna i inwestowanie w nowe technologie to dla przedsiębiorstw i biznesu niezbędny krok, jeżeli chcą pozostać na rynku – zauważyła Izabela Zygmunt. Wśród polskich firm, które są gotowe na działania w takim modelu wymieniła Polskie Spółki Energetyczne, które chcą inwestować w zieloną energię, która jest dla nich bardziej opłacalna, niż produkcja energii z węgla.
Ekspertka odniosła się także do pytania, co stanie się z projektem Europejski Zielony Ład, jeśli za sprawą weta Polski i Węgier ustawa budżetowa nie zostałaby uchwalona i obowiązywałoby prowizorium budżetowe. Jak tłumaczy Izabela Zygmunt, w roku prowizorium inwestycje z pewnością zostałyby zahamowane, bo prowizorium obejmuje tylko wydatki obowiązkowe. Czekałby nas rok opóźnienia i spowolnienia transformacji energetycznej. Jak zauważyła ekspertka, w Polsce środki unijne odpowiadają za ok. 70 proc. inwestycji o charakterze energetycznym. Jeśli miałoby ich zabraknąć, będziemy mieli rok przestoju. Weto wpędzi Unię Europejską w duży kryzys instytucjonalny, nie za bardzo widzę dla kogokolwiek korzyści z takiego rozwoju sytuacji. Wszyscy by na tym stracili, Polska również. Nie wyobrażam sobie, by ten scenariusz mógłby się ziścić – wyraziła nadzieję ekspertka.
Pytana o optymistyczny „zielony” scenariusz dla Polski, Izabela Zygmunt najbardziej życzyłaby sobie oddychać czystym powietrzem. Chciałabym też, żebyśmy mogli poruszać się po kraju koleją, tak jak to wygląda w innych państwach. W Europie sieć kolejowa jest dużo gęstsza, lepiej funkcjonuje, niż w Polsce. Bardzo ważne jest dla mnie też powstrzymanie degradacji środowiska przyrodniczego – przyznała.
Izabela Zygmunt odniosła się także do pytania młodych uczestniczek debaty on-line, które pytały w jakie działania w ramach Europejskiego Zielonego Ładu mogłyby się włączyć. Jak powiedziała, to właśnie młodzi ludzie organizujący tzw. strajki szkolne i wystąpienia Grety Thunberg zmobilizowały polityków do działania. Głos młodych ludzi bardzo mocno oddziałuje na polityków i był jednym z kilku czynników, które przeważyły i pozwoliły politykom przełamać bezwład, niemoc i zrobić wreszcie coś, co zaczyna być adekwatne do skali potrzeb – zauważyła.
Ekolożka przyznała też, że nie wierzy w działania indywidualnych osób, takie jak unikanie plastiku czy zmiana diety. Uważa, że bez zmian systemowych w skali całej gospodarki nie osiągniemy wpływu na środowisko o skali potrzebnej do realizacji celów Europejskiego Zielonego Ładu.
Potrzebna będzie społeczna zgoda, by dać spokojnie odejść Łukaszence
Aktualna sytuacja na Białorusi, plany opozycji na zakończenie reżimu Łukaszenki i oczekiwania wobec Unii Europejskiej były tematami debaty „Unia Europejska na pomoc Białorusi?” w ramach cyklu „Europa z pierwszej ręki”. Białorusini czują się rozczarowani brakiem moralnego wsparcia i reakcji ze strony Zachodu i Ukrainy, którą w 2014 roku licznie wspierali na Majdanie – mówił Franak Wiaczorka, doradca Swiatłany Cichanouskiej.
Szefowa ISS Anna Szymańska-Klich rozpoczynając debatę „Unia Europejska na pomoc Białorusi?” zapewniła o poparciu dla działań białoruskiej opozycji zmierzających do uznania rzeczywistego wyniku wyborów, który ostatecznie pozbawi władzy Aleksandra Łukaszenkę. Sprawozdanie z debaty.
Jak jednak zauważyła, na razie reżim Łukaszenki nie odpuszcza, a na Białorusi dochodzi do aresztowań wśród opozycji, ucieczek przed represjami i znikania ludzi. Oczywiście Unia Europejska w pewnym sensie powinna pomóc Białorusi, jesteśmy o tym jak najbardziej przekonani, ale Swiatłana Cichanouska słusznie zauważyła, że bardzo powoli zabiera się za pomoc – mówiła Anna Szymańska Klich.
Franak Wiaczorka przyznał, że życzeniem białoruskiego społeczeństwa jest, by unijna pomoc była bardziej zaangażowana. Jest polityczna wola, ale jest także biurokratyczny aparat i struktury zbudowane przez Unię Europejską, żeby funkcjonować w normalnym, pokojowym czasie. Sytuacja białoruska nie jest standardowa, potrzebna jest szybka reakcja, a biurokracja nie jest stworzona do niekonwencjonalnych rozwiązań. Dlatego białoruska sytuacja pokazała słabe miejsca i wady biurokracji unijnej i jej reakcji w szczególności co do Białorusi – jako przykład Wiaczorka podał nieprzyjęcie projektu rezolucji w sprawie sankcji wobec reżimu Łukaszenki z powodu sprzeciwu tylko jednego kraju – Cypru, który nie wynikał z negatywnego zaangażowania w sprawy polityczne Białorusi, ale był rodzajem odwetu za decyzje UE wobec Turcji. Ostatnie tygodnie przynoszą wyrazy poparcia ze strony kolejnych unijnych komisarzy i jest nadzieja, że proces ten pójdzie do przodu.
Jak zauważył białoruski polityk, dotychczasowe sankcje wobec Białorusi ze strony UE są wielokrotnie słabsze, niż te wprowadzone po wydarzeniach w 2010 roku. Wówczas represje dotknęły tylko kilkuset ludzi i kilkunastu więźniów politycznych. Tymczasem obecne protesty to już ponad 30 tys. aresztowanych i ponad 1 tys. więźniów politycznych, którym grozi od 3 do 20 lat więzienia. Tak, symboliczne kroki są robione. Swiatłana spotyka się z liderami krajów europejskich jako lider, najważniejsze budynki w stolicach europejskich są podświetlone w biało-czerwono-białe kolory, ale polityczne gesty i polityczne działania są superograniczone i superpowolne – mówił białoruski polityk.
Jak zauważył prowadzący rozmowę red. Maciej Zakrocki, protesty na Białorusi odbywają się bez europejskich flag, a być może, choćby w sferze symboliki, proeuropejskość powinna być bardziej widoczna, by zaangażowanie Europy było inne. To, że ludzie podnieśli flagi, że na ulice powrócił białoruski język to już jest symbolem powrotu Europy do Białorusi, która przez wiele lat była izolowana przez Łukaszenkę w postradzieckim gettcie – odpowiedział białoruski działacz. Jak zauważył, obserwowane na Białorusi ożywienie nastrojów pronarodowych i propaństwowych będzie dobrym testem dla Europy, czy potrafi obronić rodzącą się, słabiutką białoruską tożsamość . Na razie widać, że Europa jeszcze tego testu nie przeszła – podsumował.
Podczas rozmowy Franak Wiaczorka odniósł się do pomocy, jaką białoruska opozycja otrzymuje od Polski, Litwy, Łotwy i Estonii. Gość debaty w ramach cyklu „Europa z pierwszej ręki” prowadził rozmowę z Wilna, gdzie schronił się przed prześladowaniami ze strony reżimu Łukaszenki. Jak zapewnił, czuje się tam bezpieczny i ma przychylność litewskich władz. Nie spodziewa się także, by niedawne zmiany w rządzie Litwy miały coś zmienić. Jak mówił, Białoruś jest w dobrej sytuacji, bo nie dzieli polityków w innych krajach. Praktycznie wszędzie, gdzie przyjeżdża Swiatlana Cichanouska, jednoczy wszystkie partie polityczne, nawet te, które nigdy się ze sobą nie kontaktują. Jak jednak mówi Wiaczorka, na razie kraje zachodniej Europy nie pomagają Białorusi w takim stopniu w jakim oczekują tego Białorusini. Białoruskie społeczeństwo czuje się rozczarowane brakiem moralnego wsparcia i reakcji ze strony Zachodu i nawet ze strony Ukrainy, którą w 2014 roku licznie wspierali na Majdanie.
Jak zauważył Franak Wiaczorka interesy Białorusi nie idą wbrew wartościom Europy, ale są tymi samymi wartościami. To kwestia wolnych wyborów, inkluzywność i równe możliwości dla każdego. Myślę, że czas geopolitycznych walk w które próbuje nas wciągnąć Rosja i inne kraje, minął. Rosja chce pokazać, że Białoruś jest jej strefą wpływu, ale nie żyjemy już w latach 70. czy 80. ub. wieku, żeby dzielić strefy wpływu. Białoruś też nie musi wybierać między Rosją a pozostaniem samą, chodzi o to, żeby ludzie mieli możliwość wybierać w wolności swój rząd podczas wolnych wyborów. Białoruś może pozostawać neutralna, ale być tak samo otwarta i przyjazna do krajów Unii Europejskiej, jak i Rosji – mówił polityk. Jak zauważył, Białorusi także w kwestiach gospodarczych wygodnie jest pozostawać otwartym zarówno na Zachód, jak i Wschód. Już teraz białoruski eksport podzielony jest równo między Wschód i Zachód.
Jak zauważył Wiaczorka, Unia Europejska ma wiele innych narzędzi poza sankcjami, którymi może wesprzeć Białorusinów, a szczególnie jej małych i średnich przedsiębiorców. Jeżeli Unia Europejska nie może wprowadzić sankcji gospodarczych, to może poprzeć Białorusinów nie tylko finansowo, poprzez programy pomocowe, ale może jednostronnie wprowadzić bezwizowy ruch dla Białorusinów. Tak. To niekonwencjonalne działanie, ale być może jest czas, by robić takie kroki i mocne gesty jednostronne – mówił polityk. Jako przykład podał też wprowadzenie ulg albo zniesienie taryfy dla prywatnego biznesu w sferze usług. Na to też musi być polityczna wola – zastrzegł.
Prowadzący rozmowę red. Maciej Zakrocki poruszył także wątek wsparcia dla wolnych i niezależnych mediów. Obecnie unijna pomoc na te działania wynosi niecałe 4 mln euro, co jest kroplą w morzu potrzeb. Franak Wiaczorka zgodził się, że inwestycje w niezależne media, szczególnie stacje radiowe czy telewizyjne to potrzeby wielokrotnie wyższe. Obecnie działające media finansowane są w głównej mierze przez Polskę i wsparcie celowe rządów kilku innych państw. Jak zauważył, koszty utrzymania telewizji Biełsat są sześciokrotnie mniejsze, niż telewizji rządowej, a jej zasięg i znaczenie wielokrotnie większe. Przypomniał czas, kiedy władze Łukaszenki wyłączały dostęp do Internetu, wówczas doniesienia Biełsatu i Radia Wolna Europa obejmowały informacyjnym zasięgiem wiele milionów Białorusinów.
Wiaczorka przyznał, że kwestia finansowania niezależnych mediów jest jednym z istotniejszych zadań, jakie stoją przed działaczami opozycyjnymi. To inwestycja w przyszły, demokratyczny kraj. Bez tych inwestycji nie da nam się zbudować ekosystemu niezależnych mediów już po Łukaszence. Im więcej zainwestujemy w media i społeczeństwo obywatelskie na Białorusi już teraz, w tym przejściowym czasie, tym łatwiej będzie już po zmianach, tym szybciej białoruskie społeczeństwo obywatelskie uzdrowi się i usamodzielni – podsumował.
Podczas spotkania podjęto także kwestię możliwych scenariuszy działań zmierzających do obalenia reżimu Łukaszenki. Jak zauważył Wiaczorka, Łukaszenka po 26 latach zmęczył cały naród, jego rządy nie mają przyszłości. Pozostaje pytanie czy odejdzie dobrowolnie. Za Okrągłym Stołem w Polsce też nie było Jaruzelskiego, jasne, że będą to jacyś wyznaczeni ludzie. Ten stół dialogu ma tylko trzy kwestie. Pierwsze, żeby zwolnić więźniów politycznych i ich zrehabilitować. Drugie – w jakiej formie i kiedy będą przeprowadzone nowe wybory prezydenckie, a może i od razu parlamentarne. I trzecie – kto będzie rządził w czasie przejściowym– wyliczył postulaty białoruskiej opozycji.
Według Wiaczorki Łukaszenka zrozumiał już chyba, że nie ma przyszłości i nawet Rosja pokazała mu drzwi, chce jednak odejść z wysoko podniesioną głową, a nie jako przegrany. Jest pytanie, jak doprowadzić do dialogu i pokojowych zmian , żeby Łukaszenka mógł odejść. Wielu Białorusinów nie chce mu przebaczyć, wielu będzie chciało sądu. Dlatego też potrzebna będzie społeczna zgoda, by dać spokojnie odejść Łukaszence, żeby zapobiec, uniknąć nowych ofiar. Być może warto dać mu nawet jakieś gwarancje bezpieczeństwa – zauważył.
Jak dodał działacz, optymistycznym efektem działań środowiska politycznego skupionego wokół Swiatłany Cichanouskiej jest zdobycie przychylności wielu politycznych przywódców na całym świecie. Powstaje sieć kontaktów, które będą potrzebne po przejęciu władzy, by rozmawiać o partnerstwach handlowych i współpracy. Białoruś jest już rozpoznawalna w świecie, budują się bilateralne stosunki z kolejnymi krajami, liderka opozycji spotkała się już z szefami wielu państw. Ta przyjaźń nie zniknie wraz rewolucją i protestami. Usłyszałem od kogoś: Białoruś to nie jest kraj o który walczycie. Białoruś to jest idea. Nadzieja, że można tak pięknie i pokojowo walczyć o swoje ideały i wartości. Musimy wykorzystać ten nowy wizerunek Białorusi i dobrze go sprzedać Zachodowi – tłumaczył Wiaczorka.
Franak Wiaczorka jest białoruskim działaczem społecznym i politycznym młodego pokolenia. Urodził się w 1988 roku w Mińsku, jest synem znanego opozycjonisty Wincuka Wiaczorki. Studiował dziennikarstwo i komunikację na Białoruskim Uniwersytecie Państwowym z którego został relegowany z powodów politycznych. Trafił do wojska, gdzie był karany dyscyplinarnie za używanie języka białoruskiego. Kontynuował studia w Polsce i USA. Od najmłodszych lat prowadził działalność polityczną i zajmował się dziennikarstwem. Współpracuje z telewizją Biełsat i Radiem Wolna Europa. W czasie zamieszek po wyborach na Białorusi relacjonował wydarzenia na ulicach w mediach społecznościowych, które docierały do setek tysięcy osób na całym świecie. Jest doradcą Swiatłany Cichanouskiej do spraw międzynarodowych.